Geoblog.pl    slodkokwasne    Podróże    Wszystkie kolory Bali    Do you like Bali?
Zwiń mapę
2013
10
paź

Do you like Bali?

 
Indonezja
Indonezja, Kuta
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13242 km
 
Po 2-godzinnym oczekiwaniu przyjechał po nas przesympatyczny Balijczyku o imieniu Putu, trzymając w dłoni kartkę A4 z naszym nazwiskiem. Czekaliśmy już na niego jak na zbawienie, wegetując w przylotniskowej kafeterii, gdzie ostro cięły komary.

Lotnisko w Denpasar wygląda jak po przejściu tsunami, zupełne pustki. Gdzie są wszyscy? :-)
Tłumy taksówkarzy, którzy rzekomo mieli się na nas rzucić z ofertami swoich usług, nie istnieją. Zaczepiło nas może ze trzech, czterech, ale po odmowie odpuszczali. Okazuje się, że na Bali trwa właśnie międzynarodowa konferencja APEC, dlatego lotnisko jest przez połowę dnia nieczynne, a na ulicach ze względów bezpieczeństwa można spotkać podwojoną ilość policji i wojska. Przypadkiem czy nie, na Bali dużo się ostatnio dzieje - zaledwie tydzień minął od finałów Miss World, bardzo oprotestowanych przez muzułmańską część Indonezji. Pojawiły się nawet groźby ataków terrorystycznych, stąd wycofanie części pokazu w bikini i ubranie konkursantek w skromne sarongi przykrywające ciała. Jadąc vanem w kierunku naszego guesthouse'u pytamy Putu, czy był na wyborach najpiękniejszej kobiety świata, ale ten gasi nasz entuzjazm i bez emocji odpowiada, że ma tyle obowiązków i pracy, że nie starcza mu czasu na takie pierdoły :-)

Po tym, jak dowiedział się, że jesteśmy z Polandii (tak sympatycznie tutaj nazywa się Polskę), odpowiada z uśmiechem, że jego szefowa jest Polką! Pensjonat należy formalnie do Holendra i jego polskiej żony, Moniki, którzy bywają tu dwa razy do roku, więc niestety nie będziemy mieli okazji ich poznać. Ale przyznać trzeba - świat jest mały.
Putu dał nam kilka przydatnych rad odnośnie zwiedzania Bali, m.in. na temat negocjacji ze skorumpowaną balijską policją (,,15 000 rupii załatwia każdy problem, nieważne, czy jedzie się bez kasku, bez prawa jazdy czy pod wpływem czegokolwiek"). Wiemy już, jak postępować z policją, ale jak tutaj jeździć, żeby się nie zabić? Rój pędzących na oślep motocykli i skuterów przyprawia o zawrót głowy, są duże korki, w których stoi się godzinami, zwłaszcza w miejscach popularnych turystycznie. Ludzie wydają się być serdeczni, a na pewno bardzo uśmiechnięci, co staje się zaraźliwe. Na szczęście nasz hostel Dana Guesthouse mieści się w kameralnej okolicy, na sielskich egzotycznych przedmieściach Kuty. Wpadliśmy też do kantoru, skąd wynieśliśmy po kilkadziesiąt milionów rupii indonezyjskich na głowę. 10 000 rupii to 3 zł, starałam się zapamiętać pierwszego dnia, ale i tak musiałam długo analizować, czy coś jest drogie czy śmiesznie tanie. Lokalsi tutaj zarabiają naprawdę malutko, dlatego też ceny z dala od hoteli dla białych twarzy są niskie. Przykłady:
- tankowanie do pełna 2-litrowego baku skutera 4,50 zł
- kask motocyklowy 15 zł
- smażony banan w cieście 0,30 gr.
Inna rozmowa jest pewnie na deptaku obok Paddy's Pub w Kucie, ale o tym przekonamy się w dalszej części podróży.

Po dwudniowym locie dosłownie padliśmy w hotelu. Zanim jednak zasłużony sen, puste brzuszki dały o sobie znać i trafiliśmy tym samym do polecanego przez naszego gospodarza Putu warungu Martao w pobliżu. Warung prowadzony jest przez uśmiechniętą starszą panią z dwoma, jak podejrzewam, wnukami. W menu dominują dania z członem ,,goreng" w nazwie, co oznacza po indonezyjsku ,,smażony". Jest więc do wyboru: ayam goreng (kurczak smażony), ikan goreng (rybka), nasi goreng (ryż, narodowa potrawa, taki indonezyjski odpowiednik polskiego bigosu czy schabowego z kapuchą:). Zjedzony kurczak z ryżem tak nam posmakował (zapłaciliśmy za posiłek dla dwóch osób z napojami jakieś 8-10 zł), że wróciliśmy do warungu babci jeszcze później wieczorem, po krótkiej regenerującej drzemce. Tym razem skusiliśmy się na krewetki, ale moje spoglądały z talerza wciąż obecnymi czarnymi ślepkami, więc z wielką radością oddałam je Piotrkowi, a sama zadowoliłam się miseczką ryżu i mrożoną herbatą (Piotrek usilnie próbuje zamówić ,,ice tea without ice" i już drugi raz podczas pobytu na Bali dostaje po prostu gorącą herbatę:). W warungu babci jesteśmy dopiero drugi raz, ale chyba już zyskaliśmy miano stałych klientów, bo babcia nas poznaje, wita serdecznie i uśmiecha się szeroko swoimi krwistoczerwonymi ustami.

Po krewetkowej ,,uczcie" wybraliśmy się na pierwszodniowy ,,rozruch", jaki mamy w zwyczaju robić pierwszego dnia w nowym miejscu. Zwiedzamy więc najbliższe okolice, szukając plaży. Nie udaje się to zupełnie, za to dowiadujemy się, że bycie pieszym na Bali nie należy do najłatwiejszych zadań. Chodników praktycznie nie ma, a skutery pędzą na oślep, nie uznając żadnych zasad ruchu drogowego, także przejście na drugą stronę ulicy jest wyczynem pokroju wejścia na Mount Everest (no dobra, na Gubałówkę:). Decydujemy, że od jutra poruszamy się już tylko skuterem, raz kozie śmierć.

Informacje praktyczne:
Dana Guesthouse, 20 USD za pokój 2-osobowy z klimatyzacją
odbiór z lotniska i przewóz do w/w noclegowni - za darmo
wynajęcie skutera w guesthousie jw. - za darmo
litr benzyny do skutera 6500 IDR
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (13)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
genek
genek - 2013-10-25 21:01
nasi ayam goreng pod bintanga mniam mniam
 
 
zwiedziła 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 24 wpisy24 2 komentarze2 146 zdjęć146 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
06.10.2013 - 01.11.2013