Geoblog.pl    slodkokwasne    Podróże    Wszystkie kolory Bali    Wieczór tego samego dnia, pokój hotelowy w Mataram
Zwiń mapę
2013
13
paź

Wieczór tego samego dnia, pokój hotelowy w Mataram

 
Indonezja
Indonezja, Mataram
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13402 km
 
Po ponad czterech godzinach rejsu dobiliśmy szczęśliwie do portu Lembar.
Ku naszemu zdziwieniu nie rzuciła się na nas od razu zgraja taksówkarzy i naganiaczy jak to było w Padangbai, na drugim brzegu. Dopiero po opuszczeniu terenu portowego zaczepił nas pierwszy taksówkarz proponujący transport. Najpierw zaśpiewał 200 000 rupii, ale zaczęliśmy odchodzić, więc szedł za nami, krzycząc ,,your price?”, więc rzuciliśmy połowę jego ceny, a ostatecznie negocjacje stanęły na 120 000 (zastosował sprytny trik, na który się złapaliśmy - ,,OK., może być 100 000, ale jeszcze 20 000 na obiad dla mnie i kolegi – a trudno odejmować drugiemu człowiekowi chleba, albo bardziej lokalnie, ryżu od ust).

Rejs slow boatem był dość nużący, kołysało łajbą porządnie, a widoczna w oddali wyspa Lombok, mimo upływu czasu wydawała się jeszcze ciągle bardzo odległa. Było mi trochę niedobrze od tego bujania, więc postanowiłam kupić sobie w promowym barku es teh, gorącą czarną herbatę, dla złagodzenia dolegliwości. Podeszłam do pana przy ladzie, zapytałam, czy jest gorąca herbata, a ten pokiwał głową twierdząco, a potem bez mrugnięcia powieką podał mi z lodówki puszkę coca-coli. Może jak widzą turystę, myślą sobie ,,Ten to pewnie będzie chciał coca-colę, co też innego może chcieć?”. Ostatecznie cola też spełniła swoją funkcję i pawia nie było Po prostu, kiedy skupiłam się na piciu coli i oglądaniu do tego fragmentów Ligi Mistrzów na ekranie promowego TV, odciągnęło to skutecznie moją uwagę od mdłości i bujania. Wymyśliłam, że na rejs powrotny muszę zaopatrzyć się w książkę – nie wiem jak i skąd, ale muszę. Bo inaczej sfiksuję przez te 4 godziny kołysania.
Z zadaszonej części promu wyszliśmy na dziób statku, gdzie zajęliśmy dobre miejsca w cieniu pośród grupy muzułmańskich Indonezyjczyków i parki wyglądającej na Malezyjczyków, którzy bez przerwy pstrykali sobie foty z ręki. Co pewien czas przemykał obok nas mały chłopczyk w piszczących sandałkach, których dźwięk drażnił Piotrka, a mnie ta sytuacja tak niesamowicie bawiła, że od razu poprawiło mi się samopoczucie.

Jedna z kobiet siedzących obok zaczęła ze mną konwersację, uparcie zadając pytania po indonezyjsku. Zajęło dobre pięć minut, kiedy tłumaczyłam, że don’t speak indonesian, aż w końcu machnęła na mnie ręką i odeszła w siną dal, szukać bardziej pojętnego rozmówcy.

Mataram, do którego przybyliśmy po półgodzinnej przejażdżce przez Lombok, chyba dawno nie widział białego człowieka. Jesteśmy tu atrakcją numer 1, którą trzeba obejrzeć ze wszystkich stron, łącznie z pokazywaniem palcem. Kiedy idziemy chodnikiem i mijamy stojący na światłach skuter z pięcioma osobami, wpatruje się w nas pięć par wytrzeszczonych oczu. Przekroczyliśmy nieziemsko głodni próg miejscowego warungu, a w tym momencie rozmowy umilkły i przez pierwsze minuty kilkadziesiąt gości restauracji patrzyło tylko w naszym kierunku.

Stało się. Zjadłam pierwszy w życiu NASI GORENG. Z dużą ilością aromatycznych przypraw, z czosnkiem, który uwielbiam, kawałkami ogórka, jajka smażonego i kurczaka. Na razie nasi goreng był najlepszą potrawą, jaką jadłam tutaj, w Indonezji. Mojemu mężowi już się gorengi znudziły, więc zapowiedział, że przerzuca się na ryż w towarzystwie jajek sadzonych i ryby. Ja natomiast zastanawiam się, czy nie zająć się importem kosmetyków z Indonezji do Polski, bo niektóre produkty międzynarodowych marek są tu tak komicznie tanie, że jest to aż niedorzeczne.
Przykłady:
- 200 ml balsamu do ciała Johnson’s Baby 20 000 rupii (6 zł)
- balsam Nivea, taka sama pojemność 5 zł
- krem BB od Garniera 6 zł
- krem do depilacji Veet 3 zł
- i absolutny hicior, opakowanie tabletek na gardło Strepsils – 0,45 gr (w związku ze zbliżającym się w Polsce sezonem grypowym, zaplanowałam tutaj zaopatrzenie domowej apteczki).

Hotel Catur Varga, w którym śpimy tą jedną noc na Lomboku, ma naprawdę dobry standard i to chyba za mniej niż 50 zł za osobę. Najzabawniejsze jest to, że wieczorem w telewizji leciał tu ,,Kevin sam w domu” w TV Macau. Kevin jest wszędzie. Amerykańskie filmy, białe twarze na opakowaniach kosmetyków, europejskie modelki na billboardach – można dojść do wniosku, że Indonezja jest zapatrzona w zachodnią cywilizację jak niegdyś Polska w USA. W drogeriach można znaleźć na każdej niemal półce produkty rozjaśniające cerę. Białe kobiety są tu uważane za symbol piękna i podziwiane na każdym kroku, i przez Indonezyjczyków i Indonezyjki. To miłe, ale w zbyt dużych ilościach staje się nudne i męczące.

Informacje praktyczne:
taxi Lembar - Mataram - 120 000 IDR (niestety, przepłacone, powinno być nie więcej niż 80 000 IDR)
pokój 2-osobowy w Hotel Catur Warga w Mataram - 175 000 IDR
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (5)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 2.5% świata (5 państw)
Zasoby: 24 wpisy24 2 komentarze2 146 zdjęć146 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróże
06.10.2013 - 01.11.2013